Złudzenia wolności

Złudzenia wolności

Jak teatr znosi adaptacje powieści? Czy dadzą się one przełożyć na język sceny? Te pytania, pojawiają się po obejrzeniu ostatniej premiery Teatru Polskiego. Jest nią „Wycinka” Thomasa Bernharda, reżyserii Krystiana Lupy.

     Spektakl Lupy, określano jako jedną z najbardziej oczekiwanych premier sezonu w Teatrze Polskim, a ponoć i w całej Polsce. Tym smutniej, że tuż przed premierą miał miejsce mały skandal. Dziennikarzom, po czterdziestominutowym oczekiwaniu, na pokazie prasowym, zamiast fragmentu spektaklu, pokazano fragment video. Trudno dziwić się ich oburzeniu.

     Krystian Lupa, reżyser i dramaturg, uznawany jest za jednego z najwybitniejszych twórców teatru w Polsce. Reżyserował już w Teatrze Polskim zarówno Thomasa Bernharda, jak i Wernera Schwaba, czy Roberta Musila. Fascynacja Lupy literaturą austriacką, jest widoczna w jego twórczości. „Wycinka” jest swojego rodzaju powrotem do tej literatury. Spektakle, zwłaszcza te oparte na prozie, mają tylu zwolenników, co przeciwników. Wystarczy przypomnieć wyjście z teatru Bogusława Litwińca, na premierze „Kronosa”, opartego o dzienniki Witolda Gombrowicza.

     Sytuacja przedstawiona w „Wycince”, jest z pozoru tylko zwyczajna. Kolacja, na której spotykają się artyści, czekający na aktora Teatru Narodowego po jego występie, przeradza się w bezlitosną wiwisekcję, której przygląda się autor, siedzący na fotelu w przedpokoju. Zebrani wspominają też Joanę, jedną z ich grona, która popełniła samobójstwo. Spektakl nabiera coraz innych znaczeń, od sytuacji doraźnej, przedstawionej na scenie, po pytania o rolę artysty, czy szerzej, sztuki w przestrzeni publicznej. Degradacja roli artysty, 
w dzisiejszym informatycznym świecie, zdaje się nieuchronnie postępować. Wolność jest złudzeniem, bo szybko zostaje ujęta w karby rzeczywistości.

     W warstwie realizacyjnej, przed widzem reżyser stawia coraz większe schody. Obie części spektaklu mają dwie godziny (z jedną przerwą między tymi częściami). Ponadto na ekranie, nad sceną, widz ogląda projekcje, które nieraz nakładają się z kwestiami aktorów. Długie monologi, wypowiadane cicho (nie wiem czy celowo) są – mimo mikroportów – słabo słyszane. Znakomity, znany mi od lat, zespół Teatru Polskiego robi co może, ale może niewiele. Tak więc, Halina Rasiakówna (Maja Auersberger), Wojciech Ziemiański
(Gerhard Auersberger), Marta Zięba (Joana Thul), Ewa Skibińska (Jeannie Billroth), czy Bożena Baranowska (Anna Schreker), aktorzy o dużych możliwościach i umiejętnościach, nie są w stanie poruszyć widza. Nawet pojawienie się Jana Frycza nie poprawia sytuacji. A szkoda, bo aktorstwo Frycza jest najwyższej próby i bezdyskusyjne. Mało wyrazisty jest Piotr Skiba jako Thomas Bernhard, jak na narratora jest zbyt „schowany”. Ta rola powinna być znacznie bardziej widoczna, mocniej zaakcentowana.

     Natomiast bardzo funkcjonalna i służebna wobec zamysłu reżysera jest scenografia. Wielka metalowa klatka na kółkach jest salonem, pokojem, zmienia swoje przeznaczenie w zależności od potrzeby. Podobnie muzyka, autorstwa Bogumiła Misali, poruszająca widza i nadająca dramatyzmu sytuacjom scenicznym.

     Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego, powiedział niegdyś, że nie robi teatru dla kolejarzy i pielęgniarek. Podąża konsekwentnie tą drogą. Tylko gdzie ona go zaprowadzi? Dyskurs o roli artysty w przestrzeni publicznej, jest potrzebny, wręcz konieczny. Jednak posługiwanie się tym językiem, jak w „Wycince” , znacznie utrudnia ten dialog.

tom

 

Thomas Bernhard, Wycinka (Holzfällen) przekład Monika Muskała ,
adaptacja, reżyseria, scenografia i reżyseria światła Krystian Lupa, kostiumy Piotr Skiba, oprawa muzyczna Bogumił Misala, wideo Karol Rakowski I Łukasz Twarkowski. Teatr Polski Wrocław. Premiera 23.10.2014r.