Arystokratka ducha
Dużym powodzeniem cieszył się monodram „Daisy – błękitna tożsamość”, który można było zobaczyć we Wrocławskim Klubie Anima.
Sam spektakl poprzedziło wyświetlenie krótkiego filmu o realizacji przez Marcina Bradke i ekipę, dokumentu fabularyzowanego o życiu Daisy von Pless. Wprowadziło to widzów w epokę. Następnie Ewelina Kłodnicka rozmawiała ze Zbigniewem Niedźwiedzkim Raviczem, o monodramie i o samej Daisy, która była postacią piękną, ale tragiczną. Nie mieściła się w sztywnych ramach niemieckiego porządku, zwłaszcza z chęcią pomocy biednym i chorym. Jej dobroczynność wywoływała zgorszenie i potępienie przez jej warstwę społeczną – arystokrację.
Bardzo ciekawy zabieg sceniczny wprowadziła w spektaklu Aldona Struzik, bowiem gra Daisy młodą pełną życia kobietę, ale też Daisy u schyłku życia, siedzącą na wózku inwalidzkim. Ta żywa Daisy rozmawia z postacią widoczną w ramach starego lustra. Ten sposób przedstawienia postaci, bardzo efektowny scenicznie, wymaga niezwykłej precyzji w grze. Aldona Struzik znakomicie realizuje ten pomysł, jej młoda Daisy jest radosna, uśmiechnięta, wesoła, natomiast Daisy z lustra jest kobietą posuniętą wiekowo, o smutnym przygaszonym głosie.
W całości powiódł się zamysł realizacyjny Aldony Struzik. Tekst Zbigniewa Niedźwiedzkiego Ravicza jest czytelny, przejrzysty, zrozumiały dla widza. Aktorka dodała tej postaci wiele ciepła i radości życia, podkreśliła też jej chęć niesienia pomocy innym ludziom. Kolejne odsłony z życia Daisy wykorzystała do przekazania nam prawdy o tej postaci: jej uczuć, empatii, niezgody na sztywne konwenanse. Zagrała postać nie pomnikową, czy książkową, ale wspaniałą – użyjmy tu słów samej Daisy – „arystokratkę ducha”.
Niesposób pominąć tu przepięknej muzyki autorstwa Tomasza Struzika. Niepokojąca wokaliza pojawia się często w trakcie spektaklu, a chwilami przechodzi w krótkie staccato, podkreślające jej rozterki. Nadaje to spektaklowi swoisty rytm, przyciągając cały czas uwagę widza. Zaskakujące jest zakończenie spektaklu, w którym Daisy zsuwa suknię, spod której widzimy bluzkę i dżinsy. To przejście do współczesności jest bardzo symboliczne, tworzy pewien pomost między czasami Daisy a naszym XXI wiekiem.
Ten spektakl na długo pozostanie w pamięci. Być może dlatego, że uświadamia nam upływ czasu. Na pewno wspaniała kreacja aktorska Aldony Struzik czyni tę postać wciąż żyjącą w naszej wyobraźni. I to jest wielką satysfakcją aktorki. Jeżeli będą mieli Państwo okazję obejrzeć ten spektakl, gorąco go polecam. Refleksja o czasie minionym, przyda się każdemu z nas.
tom