W sprawie naszego tekstu – list otwarty

Szanowny Panie Jacku,

Na wstępie chciałbym Pana zapewnić, że jestem gotów przeprosić Pana i każdą inną osobę, jeśli w czymś uchybiłem – naprawdę nie mam z tym żadnego problemu.

Panie Jacku, jeśli rzetelnie uzasadni Pan, w czym wobec Pana zawiniłem, również Pana przeproszę.

Jednak po dokładnej analizie materiału, który Pan mi przesłał, mogę stwierdzić z całą pewnością, że jest w nim więcej demagogii niż faktów. Nie będę Pana przepraszał za to, że ziemia jest okrągła, tylko dlatego, że Pan twierdzi, iż jest płaska. Nie przeproszę Pana także za to, że „Pan nie pyli”, skoro od 10 lat istnieją dowody, że emisja pyłów z Pańskiej działalności występuje każdego dnia, kiedy prowadzi Pan przeładunek odpadów. Nawet w dokumentach, które Pan sam wytwarza, oraz w pismach wysyłanych do różnych instytucji, potwierdza Pan, że prowadzi działalność uciążliwą dla otoczenia i że polewa Pan odpady wodą w celu zmniejszenia pylenia. Z przykrością muszę stwierdzić, że Pańskie pismo skierowane do mnie jest w dużej mierze manipulacją i demagogią.

Chciałbym także poprosić, aby nie nasyłał Pan na mnie swoich prawników. Proszę mnie też nie straszyć pozwami – jestem starszym człowiekiem, mam słabe serce i chyba nie chciałby Pan doprowadzić redaktora społecznego portalu do zawału serca?

Nie chciałbym również, aby straszył mnie Pan ogromnymi – z mojej perspektywy – karami, których rzekomo będzie się Pan domagał ode mnie. Jestem skromnym emerytem, dziennikarzem, społecznikiem. Całe życie poświęciłem lokalnej społeczności i dziennikarskiemu rzemiosłu. Nie gromadziłem majątku, bo oddawałem się pracy dla innych. Kwota 50 tysięcy złotych, której się Pan domaga, jest dla mnie astronomiczna i nieosiągalna.

Rozumiem, że Pan ocenia tę sytuację z perspektywy bogatego przedsiębiorcy zajmującego się obrotem odpadami. Zapewne zarabia Pan potężne pieniądze co miesiąc na swojej działalności. Przypuszczam, że rozładunek jednego tira odpadów przynosi Panu większy przychód niż odszkodowanie, którego domaga się Pan ode mnie. Wiem również, że porusza się Pan luksusowymi samochodami – podejrzewam, że same felgi w jednym z nich są warte więcej niż te 50 tysięcy złotych, o które Pan ode mnie oczekuje. Ja jako skromny emeryt, nie mam takich możliwości finansowych i nie chciałbym, aby doszło do sytuacji, w której musiałbym prosić moich czytelników o wsparcie, by złożyli się dla Pana – przedstawiciela branży odpadowej – na nowe felgi do Pańskiego BMW 7. Naprawdę piękny samochód, czarny, niczym z filmów gangsterskich – gratuluję gustu.

Jeśli chodzi o merytorykę Pańskiego pisma – tak jak napisałem na wstępie – zawiera ono wiele manipulacji i demagogii, niepopartych ani faktami, ani dowodami. Pozwoli Pan, że odniosę się po kolei do poszczególnych punktów Pana wezwania, które skierował Pan do mnie.

 

PUNKT 1
„legalnie prowadzę swoją działalność pod firmą Eko-Logis Jacek Adamczyk; działalność w postaci sortowania gruzu i odpadów budowlanych z remontów i nowych inwestycji jest powszechnie przyjęta na terenach przemysłowych, miejscowy plan zagospodarowania aż w dwóch miejscach wymienia przetwarzanie odpadów jako działalność podstawową na tym terenie. Zgodnie z ustawą o odpadach, ustawą o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko i prawem ochrony środowiska – nie istnieje wymóg prowadzenia takiej działalności w zadaszonych pomieszczeniach; innymi słowy taka działalność dopuszczona jest w ramach MPZP oraz Studium z 2018, które było poprzedzone największymi konsultacjami społecznymi w historii Wrocławia. Domaganie się „konsultacji społecznych” co do sposobu zagospodarowanie terenu określnego w obowiązujących aktach prawnych jest działaniem sprzecznym z zasadą zaufania obywatela do Państwa.”

Ad. 1

Po pierwsze Panie Jacku, dlaczego z taką obsesją Pan zwraca uwagę na prowadzenie swojej działalności jako działalności legalnej czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

Ma Pan decyzję z 2014 r., zmienioną w 2020 r. Ma Pan papiery, pieczątki, segregatory. Ale czy to sprawia, że mieszkańcy sąsiedzi i pracownicy sąsiadów nie czują pyłu w płucach? Że firanki nie szarzeją, a parapety nie są białe od kurzu? Legalność nie jest czarem, który zamienia pył w powietrze o zapachu lawendy. Legalność ≠ brak uciążliwości. Tu nie jest problem w „papierach”, Panie Jacku, tylko w tym, że mimo „papierów” codzienność ludzi obok wygląda, jak wygląda.

Następnie powiada Pan: „Działalność w postaci sortowania gruzu i odpadów budowlanych (…) jest powszechnie przyjęta na terenach przemysłowych”.

No proszę. To, że coś jest „powszechnie przyjęte”, nie znaczy jeszcze, że nie jest uciążliwe. Palenie papierosów na przystankach też bywało „powszechnie przyjęte” – aż ktoś policzył koszty zdrowotne biernego palenia i zakazał. „Powszechność” to nie dowód nieszkodliwości. To, że inni też pylą, nie jest dla Pana taryfą ulgową.
A poza tym – drobny szczegół, który Panu umknął. Pisze Pan o „terenach przemysłowych”. Otóż, Panie Jacku, plan miejscowy (MPZP) określa ten teren nie jako „przemysłowy”, tylko jako 1AG – teren aktywności gospodarczej. To różnica zasadnicza. „Przemysłowy” brzmi jak odległa strefa, gdzie nikomu nic nie przeszkadza. A „1AG” to w praktyce miks funkcji gospodarczych – i właśnie dlatego konflikt z mieszkaniami obok jest tak wyraźny. Niech Pan nie myli pojęć. Ja Panu pokażę, palcem: proszę otworzyć plan na właściwej stronie, a nie powtarzać, że to „teren przemysłowy”, bo tak wygodniej.
Powtarza Pan przy różnych okazjach twierdzenia, wprowadzając w błąd swoich rozmówców czy osoby, do których Pan pisze, tak jak w tym momencie do mnie. Plan Miejscowy z 2008 roku (uchwalony jeszcze przed budową Stadionu, który na nowo zdefiniował tę cześć Wrocławia), na który Pan się tak powołuje, ustala dla należących do Pana działek przeznaczenie na szeroką gamę aktywności gospodarczych.

Odsyłam w tym miejscu Pana do zapisów Planu Miejscowego wraz z załącznikami.

W planie miejscowym ustalono jako przeznaczenie podstawowe terenu 1AG:
1) handel detaliczny wielkopowierzchniowy B,
2) handel detaliczny małopowierzchniowy,
3) gastronomię,
4) rozrywkę,
5) drobne usługi rozrywki,
6) obiekty upowszechniania kultury,
7) wystawy i ekspozycje,
8) pracownie artystyczne,
9) biura,
10) obiekty kongresowe i konferencyjne,
11) hotele,
12) usługi drobne,
13) poradnie medyczne,
14) obiekty ratownictwa medycznego,
15) pracownie medyczne,
16) obiekty kształcenia dodatkowego,
17) uczelnie wyższe,
18) obiekty naukowe i badawcze,
19) obrona cywilna,
20) policja i służby ochrony,
21) straż pożarna,
22) obiekty wystawienniczo-targowe,
23) produkcja,
24) produkcja drobna,
25) bazy budowlane i sprzętowe,
26) magazyny i handel hurtowy,
27) obsługa pojazdów,
28) naprawa pojazdów,
29) stacje paliw,
30) zbiórka odpadów,
31) przetwarzanie i unieszkodliwianie odpadów, z wyłączeniem spalarni śmieci i kruszarni gruzu,
32) zabudowa mieszkaniowa wielorodzinna – wyłącznie w wydzieleniu wewnętrznym A,
33) place,
34) drogi wewnętrzne,
35) ciągi piesze,
36) ciągi rowerowe,
37) ciągi pieszo-rowerowe,
38) obiekty do parkowania,
39) zieleń parkowa,
40) skwery.

Natomiast jako przeznaczenie uzupełniające:
1) wody powierzchniowe,
2) terenowe urządzenia sportowe,
3) kryte urządzenia sportowe,
4) obiekty lecznictwa zwierząt,
5) urządzenia infrastruktury technicznej,
6) wytwarzanie energii cieplnej,
7) wytwarzanie energii elektrycznej,
8) telekomunikacja,
9) bazy logistyczne, wyłącznie jako związane z przeznaczeniem podstawowym terenu i o powierzchni nie większej niż 0,5 ha,
10) bocznice kolejowe,
11) lądowiska dla helikopterów.

W Planie Miejscowym dopuszczono ponad 40 różnych przeznaczeń podstawowych dla tego terenu. W większości są to funkcje usługowe, a nie przemysłowe. Panie Jacku, w XXI wieku przemysł to przede wszystkim przemysł wysokich technologii, który wymaga wysokiej jakości powietrza oraz spełniania najwyższych norm czystości powietrza i ochrony środowiska.

W Planie Miejscowym przewidziano funkcje takie jak: pracownie artystyczne, biura, hotele, poradnie medyczne, uczelnie wyższe czy obiekty wystawiennicze. Dopuszczając tak szeroki wachlarz przeznaczeń terenu AG-1, Miasto Wrocław wyraziło wolę, aby te zróżnicowane funkcje sąsiadowały ze sobą, koegzystowały i nie oddziaływały na siebie negatywnie.

Proszę się rozejrzeć wokół ul. Stargardzkiej i ul. Metalowców – jakie funkcje są tam zlokalizowane w sąsiedztwie Pańskiej nieruchomości? Czy nie są to: biuro projektowe, szkoła tańca, gabinety stomatologiczne, biura BCC, magazyny, drobna produkcja, przedszkole czy budynek mieszkalny przy ul. Metalowców? Czy ktoś z tego sąsiedztwa oddziałuje negatywnie na Pana działalność? A chce pan się dowiedzieć co myślą o Pańskiej działalności sąsiedzi i czy i jak bardzo ona im przeszkadza i utrudnia funkcjonowanie, obniża wartość ich nieruchomości?
Panie Jacku, Pańskie twierdzenia wyglądają na manipulację z Pana strony!

Miejscowy Plan dopuszcza możliwość zbierania i przetwarzania odpadów dopiero jako 30. i 31. pozycję, i to z jednoczesnym, bezwzględnym zakazem prowadzenia kruszarni gruzu! Trochę więc Pan koloryzuje ten temat w sposób nieuprawniony. Mam nadzieję, że nie miało to na celu wprowadzenia mnie w błąd?

Kolejna teza: „Zgodnie z ustawą o odpadach (…) nie istnieje wymóg prowadzenia takiej działalności w zadaszonych pomieszczeniach”.
Tak, Panie Jacku, ma Pan rację – literalnie. Nie ma przepisu w stylu: „Art. 12. § 3. Sortownia musi być w hali”. Ale jest przepis: prowadzić instalację należy tak, aby nie powodować uciążliwości poza terenem. I tu właśnie leży problem. Skoro 40 razy zostały zgłoszone naruszenia w postaci chmury pyłu, skoro są zdjęcia i nagrania – to znaczy, że ten obowiązek nie jest spełniony. I wie Pan co? Nawet organ administracji to dostrzegł. W decyzji środowiskowej dotyczącej rozbudowy nakazano Panu budowę hali. Dlaczego? Bo bez hali emisje pyłu są zbyt duże. Proste. Pańska linia obrony „prawo nie wymaga hali” brzmi jak wymówka ucznia: „proszę pani, ale w regulaminie szkoły nie ma zakazu żucia gumy na klasówce”. Może i nie ma – ale egzamin i tak można oblać.

Panie Jacku, a czy w Planie Miejscowym zdefiniowany jest wymóg dbania o środowisko naturalne? A czy jest tam zapisany obowiązek troski o czyste powietrze? A czy znajdzie Pan w nim wymóg ochrony ludzkiego zdrowia? Czy też zakaz negatywnego oddziaływania na sąsiadów?
Czy naprawdę uważa Pan, że jeśli coś nie jest wprost zapisane w Planie Miejscowym czy Studium, to może Pan to robić? Chciałby Pan, aby cały Kodeks postępowania karnego i cywilnego był dosłownie przytaczany w każdym akcie prawnym, tylko po to, żeby miał Pan pewność, że czegoś nie wolno robić?
Jest Pan przedsiębiorcą działającym na skalę przemysłową, a trzeba Panu tłumaczyć tak elementarne kwestie?

Panie Jacku, jeśli chodzi o dokument Studium to:
Zgodnie ze Studium należące do Pana działki położone są w jednostce urbanistycznej E4 Metalowców – Stargardzka, dla której obowiązują następujące klasy przeznaczeń:
1) usługi powszechne 1,
2) usługi powszechne 2,
3) usługi wielkomiejskie,
4) usługi publiczne,
5) przemysł,
6) nauka,
7) infrastruktura,
8) infrastruktura specjalna,
9) zieleń.

Ponadto w Studium Wrocławia został zaplanowany układ komunikacyjny, który zakłada, że ulica zbiorcza łącząca ul. Stargardzką z Aleją Śląska będzie przebiegała przez nieruchomość należącą do Pana – zgodnie z rysunkiem poniżej:

Na koniec zaś: perełka retoryczna.
„Domaganie się konsultacji społecznych (…) jest sprzeczne z zasadą zaufania obywatela do Państwa”.

Panie Jacku… serio?! Obywatele domagający się głosu w sprawie, która ich dotyczy, podważają „zaufanie”? To już nawet nie jest manipulacja, to groteska. Zaufanie buduje się słuchając ludzi, nie każąc im milczeć. Proszę zerknąć do Konstytucji, art. 74: „Władze publiczne prowadzą politykę zapewniającą bezpieczeństwo ekologiczne (…) każdy ma prawo do informacji o stanie i ochronie środowiska”. Albo do ustawy o udziale społeczeństwa w ochronie środowiska: społeczeństwo ma prawo brać udział w procesach decyzyjnych. To nie jest fanaberia, to fundament współczesnego prawa ochrony środowiska. Pański tekst brzmi tak, jakby chciał Pan powiedzieć mieszkańcom: „raz się zgodziliście w 2008, to teraz proszę siedzieć cicho aż do emerytury”. Tak się, Panie Jacku, nie buduje zaufania. Tak się je rujnuje.

Konsultacje społeczne faktycznie były prowadzone przez Miasto, które ustaliło m.in. nowy przebieg przedłużenia ul. Stargardzkiej w kierunku Alei Śląska – przez Pańską działkę. Słyszałem jednak, że z tym również się Pan nie zgadza? Proszę o odpowiedź w tej kwestii.

Natomiast pierwszy raz słyszę, aby prowadził Pan jakiekolwiek konsultacje społeczne przed uruchomieniem, a następnie przed zwiększeniem przerobu odpadów. Bardzo chętnie zapoznałbym się z tymi materiałami – proszę zatem o przesłanie dowodów na przeprowadzenie takich konsultacji społecznych przez Pana lub przez firmę Eko-Logis.

PUNKT 2
„w decyzji Prezydenta Miasta Wrocławia z dnia 31 lipca 2025 r. WSR-OS.6220.48.2023.PE wyrażono poprawne zapatrywanie, iż „Planowane przedsięwzięcie realizowane będzie na terenie użytkowanego zakładu, przekształconym antropologicznie. Biorąc pod uwagę charakter i skalę prac prowadzonych na etapie realizacji inwestycji oraz planowane do zastosowania rozwiązania chroniące środowisko zaproponowane w dokumentacji sprawy, realizacja planowanego przedsięwzięcia nie powinna wywierać znaczącego negatywnego wpływu na stan wód powierzchniowych i podziemnych, stan zanieczyszczenia powietrza, klimat akustyczny panujący w rejonie inwestycji, ani na środowisko przyrodnicze, w tym na przedmioty ochrony obszarów Natura 2000. Jednakże w celu właściwego zabezpieczenia środowiska na tym etapie, w tym także środowiska przyrodniczego, nałożono warunki zawarte w punkcie 2. niniejszej decyzji.” – zapatrywanie do zapadło po szczegółowym przeprowadzeniu postępowania środowiskowego”

Ad. 2
W drugim punkcie swego pisma przytacza Pan Panie Jacku fragment decyzji Prezydenta Wrocławia z 31 lipca 2025 r. dotyczącej rozbudowy sortowni. Cytuje Pan uzasadnienie tej decyzji, że „realizacja planowanego przedsięwzięcia nie powinna wywierać znaczącego negatywnego wpływu na środowisko (…) jednakże (…) nałożono warunki…”. Zdaje się Pan sądzić, że ten cytat jest jak as z rękawa – ma udowodnić, iż decyzja była rzetelna i słuszna, a nasz artykuł nie miał prawa określić jej jako „niezrozumiałej”.

Tak, Panie Jacku, decyzja „stwierdza” – ale proszę doczytać do końca zdanie. Bo w tej samej decyzji zaraz po słowach „nie powinno wywierać znaczącego wpływu” pojawia się piękne słowo: „jednakże”. A po nim lista warunków: m.in. budowa hali. Czyli trochę jak u lekarza: „proszę się nie martwić, to nic poważnego – ale żeby pan wyzdrowiał musi Panu wziąć antybiotyk, inhalacje i tydzień w łóżku”. Czy naprawdę uważa Pan, że nikt nie dostrzeże tej sprzeczności?

Piękne urzędowe sformułowanie: „nie powinno”. Nie „nie wywiera”, tylko „nie powinno wywierać”. To takie prawnicze „oby się udało”. Mieszkańcy czytają to inaczej: „urząd uznał, że jest dobrze, ale na wszelki wypadek musimy się zabezpieczyć”. Czy naprawdę dziwi Pana, że dziennikarz napisał, że decyzja jest „niezrozumiała”? Bo dla mieszkańców, którzy mają kurz na oknach, niezrozumiałe jest, jak można jednocześnie mówić „wszystko w porządku” i nakładać obowiązek budowy hali.

Pozwoli Pan, że zadam kilka pytań: Czy ta decyzja jest już ostateczna, prawomocna, niezaskarżona? Czy przypadkiem nie jest tak, że strony (np. mieszkańcy sąsiedzi i instytucje pozarządowe) mogły się odwołać do SKO? a może i do sądu? i wciąż toczy się postępowanie odwoławcze? Jeśli tak, to proszę nie przedstawiać tej treści jako prawdy objawionej, której nikt nie może skrytykować.

Nazwałem rzecz po imieniu. Ma Pan z tym problem? Trudno. To moja ocena – a Prawo prasowe wyraźnie mówi, że sprostowaniu podlegają tylko informacje nieścisłe lub nieprawdziwe, nie zaś opinie i komentarze. Nie musi się Pan zgadzać z moim nazewnictwem, ale nie ma Pan prawa żądać sprostowania mojej oceny. Chce Pan polemizować? Proszę bardzo, może Pan napisać własny list do redakcji, opublikujemy jako głos strony zainteresowanej.

Panie Jacku, proszę nie mylić porządków: mam prawo komentować decyzje władz. To się nazywa krytyka prasowa i jest dopuszczalna, zwłaszcza gdy dotyczy spraw budzących uzasadnione emocje społeczne wpływa na środowisko naturalne i zdrowie ludzi.

No właśnie hala. No właśnie powstanie…… Ale czy Pan ma coś więcej niż to zdanie w decyzji? Czy złożył Pan już projekt budowlany? Ma Pan numer pozwolenia na budowę? Wpisał Pan halę do dziennika robót? Czy chociaż w urzędzie leży teczka z napisem „Eko-Logis – hala sortowni”? Bo jak na razie wygląda to tak, że hala istnieje tylko jako karta przetargowa w Pańskich pismach. Kiedy trzeba zamknąć usta mieszkańcom albo prasie, wyciąga Pan tę kartę: „spokojnie, hala będzie”. Ale konkretów brak od ponad 10 lat.
To się Panu nie wydaje wewnętrznie sprzeczne? Mi tak – i dlatego mam prawo powiedzieć, że to niezrozumiałe.

PUNKT 3
„Nie jest prawdą stwierdzenie „bez konsultacji i opinii”, Postępowanie środowiskowe w przypadku takie instalacji poprzedzone jest przygotowaniem szczegółowego raportu środowiskowego, ocenianego przez wyspecjalizowane organy (jak RDOŚ, Wody Polskie) Informacja o wniosku EKO-LOGIS była udostępniona min. na profilu FB Rado Osiedla Pilczyce-Kozanów-Popowice Płn. czy też wywieszona w gablocie – postępowanie toczyło się zgodnie z ustawą o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, gwarantując przewidziany przepisami udział społeczeństwa w ochronie środowiska”

Ad. 3
W swoim piśmie sugeruje Pan również, jakobyśmy podali nieprawdę twierdząc (w domyśle) że decyzja zapadła „bez konsultacji i opinii”.

„…przygotowaniem szczegółowego raportu… ocenianego przez RDOŚ, Wody Polskie…”

Zgoda, Panie Jacku, raport środowiskowy powstał, a urzędnicy w RDOŚ i Wodach Polskich go przejrzeli (może nawet dokładnie przeczytali). Tylko proszę mi powiedzieć: czy w tym raporcie znalazł się jakikolwiek głos mieszkańców? Czy któraś z tych instytucji zapytała ludzi z sąsiedztwa o zdanie? Nie. Specjalistyczne organy zrobiły swoje – przeanalizowały dokumenty i nałożyły pewne warunki ochronne – ale to nie zastępuje prawdziwych konsultacji z lokalną społecznością. Raport i opinie urzędów to nie to samo, co rozmowa z mieszkańcami. To tylko papier, formalność do odhaczenia.

„Informacja… udostępniona na profilu FB Rady Osiedla… oraz wywieszona w gablocie”

Ogłoszenie na Facebooku lokalnej Rady Osiedla i karteczka w osiedlowej gablocie? Doprawdy, imponująca kampania informacyjna! Ilu mieszkańców regularnie śledzi ten profil FB? Ilu zagląda do gabloty na klatce schodowej? Śmiem twierdzić, że niewielu. Fakt – spełnił Pan ustawowy obowiązek podania informacji do publicznej wiadomości. Ale niech Pan nie udaje, że oznaczało to realne dotarcie do zainteresowanych. To tak, jakby wołać w środku lasu i dziwić się, że nikt nie odpowiada. Formalnie komunikat był, praktycznie – mało kto o nim wiedział. Proszę nie mylić minimum informacyjnego z prawdziwym dialogiem z mieszkańcami.

Proszę więc nie chwalić się „udziałem społeczeństwa” zagwarantowanym w ustawie, skoro w odczuciu ludzi sprowadził się on do pustej formalności.
Skoro złożono dziesiątki skarg na uciążliwości, a decyzja i tak mówi o „braku znaczącego wpływu” (pod warunkiem przyszłej hali), to nietrudno zrozumieć moją – i mieszkańców – konsternację.

PUNKT 4
„nie jest prawdą, że rozbudowa mojej działalności może skutkować zwiększeniem emisji szkodliwych pyłów; nie jest też prawdą, że jakiekolwiek pyły są obecnie emitowane poza teren przedsiębiorstwa; tereny zamieszkałe, znajdują się ponad 400 m od mojej działalności”

Ad. 4
Ten fragment Pańskiego pisma wywołał u mnie prawdziwe zdumienie. Twierdzi Pan kategorycznie, że „nie jest prawdą, iż rozbudowa zakładu może skutkować zwiększeniem emisji szkodliwych pyłów; nie jest też prawdą, że jakiekolwiek pyły są obecnie emitowane poza teren przemysłowy; żadne pyły nie są emitowane na tereny zamieszkałe, które znajdują się ponad 400 m od mojej działalności”. Uff, sporo tego – jednym tchem zaprzeczył Pan wszystkiemu.

Panie Jacku, a co Pan ma – kryształową kulę? Rozbudowa = więcej masy odpadów do przerobu. Więcej przerobu = więcej pyłu. Tak działa fizyka. Skoro dziś przy mniejszej skali pył fruwa, to przy większej skali będzie fruwał bardziej – chyba że coś się zmieni w technologii. I dlatego, proszę spojrzeć w decyzję środowiskową, urzędnicy kazali Panu postawić halę. Bo sami uznali, że bez hali emisje przy rozbudowie wzrosną. Więc jak Pan może napisać: „nie jest prawdą”? To tak, jakby pasażer Titanica mówił w połowie rejsu: „nie jest prawdą, że lód mógłby nam zagrażać ”.

Według Pana żadnego pyłu nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie. Rozbudowa absolutnie nic nie zwiększy, bo teraz jest przecież sterylnie czysto. Aha, i jeszcze magiczna formuła: „400 m od działalności, więc pył nie dociera”. Czy pył zna geometrię i mierzy odległość, by spaść tuż przed pierwszym blokiem mieszkalnym? Aha, czyli pył ma wbudowany radar i GPS. Leci, leci, i nagle przy 399. metrze zatrzymuje się w powietrzu i mówi: „Stop! Tu zaczyna się blok mieszkalny – nie wolno dalej!”. Panie Jacku, pył to nie posłuszny piesek, tylko cząsteczka PM10 albo PM2.5. Ona nie zna granicy 400 metrów. Ba – cząstki z Sahary potrafią dolecieć do Polski. A Pan chce ludziom wmówić, że pył z Pańskiego zakładu nie doleci 400 m do bloków? Niech Pan przynajmniej nie lekceważy elementarnej wiedzy o atmosferze.
Fascynujące odkrycie! Szkoda, że fizyka atmosfery mówi co innego –Ale zostawmy naukę, skupmy się na logice. Pańska wypowiedź ma charakter czysto życzeniowy i polemiczny: „nie, bo nie”. Niestety dla Pana, gołosłowne zaprzeczanie faktom nie czyni ich niebyłymi.

Przypomnę Panu: tytuł tekstu na portalu Salon24.pl brzmiał „Pył nad Wrocławiem, 40 zgłoszeń i cisza urzędników”. On się nie wziął znikąd. Jest bogata dokumentacja fotograficzna i świadectwa mieszkańców, którzy widzieli na własne oczy unoszące się nad zakładem i okolicą chmury pyłu. Zdjęcia zakurzonej okolicy to nie fotomontaż. Pańska linia obrony przypomina słynne „nie, bo nie” obrażonego dziecka. Niestety, to nie jest argument, który uprawnia do sprostowania czegokolwiek. Mój artykuł nigdzie nie podał konkretnej liczby cząstek pyłu ani nie stwierdził wprost „100% pyłu z Eko-Logis leci prosto do mieszkań na osiedlu X”. Nie – napisałem prawdę: mieszkańcy skarżą się na pył, zgłoszono problem dziesiątki razy, pył unosi się nad okolicą (co widać na zdjęciach), a decyzja urzędników może skutkować zwiększeniem emisji, jeśli rozbudowa nastąpi bez należytych zabezpieczeń. Które z tych stwierdzeń jest nieprawdziwe, Panie Jacku? Proszę wskazać palcem. Bo jak na razie, to Pan jedynie zaprzecza, nie przedstawiając cienia dowodu.

Czy dysponuje Pan jakimś raportem pomiarowym jakości powietrza, który to potwierdza? Czy pokusił się Pan o wykonanie niezależnych badań stężeń pyłu w okolicy? A może ma Pan chociaż własne czujniki na ogrodzeniu, by z czystym sumieniem twierdzić, że nic się nie przedostaje? Obawiam się, że nic takiego Pan nie przedłożył – bo gdyby Pan miał takie dane, z pewnością by Pan nimi wymachiwał przed nosem. Zamiast tego mamy Pańskie słowo honoru, że „żaden pył nie leci, proszę nam wierzyć”. Niestety, wiarygodność tej deklaracji jest zerowa, zważywszy na dziesiątki relacji osób, które odczuwają skutki tego pyłu na co dzień. Ci ludzie skarżą się na wszechobecny kurz, brud na parapetach, duszenie w gardle – ale Pan Jacek powiada, że to nieprawda. No cóż, może mieszkańcy Popowic, Kuźnik czy Gądowa powinni przyjść pod bramę Eko-Logisu i pokazać Panu zakurzone chusteczki? A może powinni przynieść próbki osadu z okien? Czy wtedy uwierzy Pan własnym oczom, czy dalej będzie Pan powtarzał, że białe jest czarne?

Na deser: „rozbudowa zakładu na pewno nie zwiększy emisji pyłów”. A skąd ta pewność? Bo decyzja nakłada budowę hali? Owszem, warunek jest, ale – uwaga – hala jeszcze nie stoi. Gdyby (odpukać) rozbudowa zaczęła się zanim hala powstanie, każda intensyfikacja przerzucania odpadów pod chmurką oznacza więcej kurzu. Nawet po zadaszeniu – jeśli zwiększy się przerób ton odpadów dziennie, logiczne jest, że wzrośnie ilość pyłu wewnątrz, a ryzyko emisji na zewnątrz też istnieje (choćby przez częstszy załadunek/wyładunek, transport ciężarowy itp.). Pana kategoryczne „nie jest prawdą, że rozbudowa może skutkować zwiększeniem emisji” jest po prostu wróżeniem z fusów. Pan tego nie wie, ja tego nie wiem, nikt nie wie – okaże się w praniu (dosłownie i w przenośni). Jedyne, co wiemy na pewno, to że w decyzji środowiskowej urzędnicy uznali, iż bez hali wzrost emisji pyłu byłby bardzo prawdopodobny – dlatego tę halę nakazali. Więc proszę nie udawać, że to ja wymyśliłem tę obawę. Ona wynika wprost z charakteru planowanej inwestycji.

Pańskie stanowisko to festiwal zaprzeczeń bez pokrycia. Nie wskazał Pan żadnej konkretnej nieprawdziwej informacji w moim tekście. Zamiast tego przedstawia Pan własną różową wersję rzeczywistości: „pył nie szkodzi, pyłu prawie nie ma, a będzie jeszcze lepiej”. To typowa mantra, którą może Pan powtarzać w swoich folderach reklamowych, ale nie ma Pan prawa żądać od mediów, by publikowały to jako sprostowanie. Bo sprostowanie służy korygowaniu faktów, a nie serwowaniu PR-owych komunikatów firmy. Brak podstaw do sprostowania. Nic nie „prostuje”, bo nie było żadnego przekłamania – były fakty (zgłoszenia, pył w powietrzu, obawy mieszkańców) i uzasadnione opinie. A może to Panu powinno się przydać sprostowanie własnego spojrzenia? Radzę czasem spojrzeć za płot własnego zakładu: dostrzeże Pan to, co widzą wszyscy, oprócz Pana.

PUNKT 5
„ani ja, ani przedstawiciele firmy EKO-LOGIS nie przyznali w rozmowie z Radiem Wrocław, że działalność może być uciążliwa dla obecnych mieszkańców, ani nie wskazywali, że istnieje ryzyko emisji zapylenia. Wskazano wyłącznie, że rozbudowa zakładu i budowa hali, która jest zresztą postulowana przez sam materiał prasowy, była dotychczas blokowana przez Urząd Miasta”

Ad. 5

„…że działalność może być uciążliwa dla obecnych mieszkańców”
A więc według Pana logika jest taka: skoro nie powiedziałem ‘to uciążliwe’, to znaczy, że jest czysto i przyjemnie. Tymczasem: 40 zgłoszeń, codzienne obserwacje i fotografie tumanu kurzu nad zakładem, decyzja administracji nakładająca obowiązek hali – a Pan upiera się przy swoim: „nie przyznałem, więc nie istnieje”. To nie jest argument, to dziecięca magia w stylu: zamknę oczy, a potwór zniknie. Tyle że mieszkańcy nie mogą zamknąć płuc – oni muszą oddychać.
„…ani nie wskazywali, że istnieje ryzyko emisji zapylenia”
Tu naprawdę trudno nie uśmiechnąć się z politowaniem. Bo nawet jeśli Pan i Pana współpracownicy nie wypowiedzieli słowa „zapylenie”, to samo miasto zrobiło to za Was.
W decyzji środowiskowej czarno na białym: obowiązek budowy hali. A po co ta hala? Właśnie po to, by ograniczyć pylenie pochodzące z odpadów w tym z odpadów niebezpiecznych. Gdyby ryzyka nie było – nikt nie nakładałby takiego obowiązku.

„Wskazano wyłącznie, że rozbudowa zakładu i budowa hali była dotychczas blokowana przez Urząd Miasta”
O, tu klasyk: przerzucanie winy. Zamiast przyznać, że hala była potrzebna od lat, Pan przerzuca piłeczkę: „to oni blokowali”. Problem w tym, że przez wszystkie te całe lata to Pan prowadził działalność bez hali.

PUNKT 6
„nie jest mi znana rzekoma „specjalistyczna opinia” (dane chronione RODO) ani jego kompetencje w zakresie ekologii, ale jeśli opinia ta ma treść taką, jaką cytuje artykuł, to sama ta opinia jest obarczona znacznymi błędami merytorycznymi – nie jest bowiem prawdą, że moja działalność polega na utylizacji odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych: działalność firmy Eko-Logis polega na ręcznym, selektywnym wydzielaniu na poszczególne frakcje (rozsortowywaniu) odpadów opakowaniowych, zmieszanych odpadów z remontów i budów (najczęściej remontów mieszkań) oraz odpadów wielkogabarytowych. Proces utylizacji, to zupełnie inny proces, dalece bardziej skomplikowany i rzeczywiście wymagający zupełnie innych warunków jego prowadzenia”

Ad. 6

Panie Jacku, w punkcie 6 swojej wypowiedzi stwierdza Pan, że nie zna opinii specjalisty – (dane chronione RODO) – a mimo to pozwala sobie Pan ją krytykować na podstawie wyrwanego z kontekstu fragmentu. Przypominam, że pan (dane chronione RODO) to uznany ekspert z dziedziny ekologii (biegły sądowy w zakresie fauny i flory), autorytet w skali europejskiej. Skoro nie zna Pan pełnej treści jego ekspertyzy, to nie powinien się Pan o niej pochopnie wypowiadać, a już na pewno nie podważać kompetencji uznanego fachowca. Takie działanie – atakowanie autorytetu eksperta bez zapoznania się z faktami – nie jest eleganckie i świadczy o ignorancji.

Przechodząc do meritum: twierdzi Pan, że opinia biegłego jest „obciążona błędami merytorycznymi”, bo rzekomo Pańska działalność nie polega na utylizacji odpadów (jak napisano w ekspertyzie), lecz tylko na ich sortowaniu. To czysta semantyka. Proszę wybaczyć, ale dla nas – mieszkańców oddychających pyłem ze składowiska – ta subtelna różnica w nazewnictwie nie ma znaczenia. Fakty są takie, że Pańska firma prowadzi na otwartym terenie procesy związane z odpadami, w tym również odpadami niebezpiecznymi, a właśnie przed tym ostrzegał ekspert.

Pozwolę sobie przypomnieć fragment tej ekspertyzy: „Lokalizacja zakładu utylizacji odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych, w bliskim sąsiedztwie chronionego użytku ekologicznego (…) może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla środowiska, również dla zdrowia”. Gdzie tu błąd merytoryczny? Pan (dane chronione RODO) celnie wskazał, że zakład przetwarzający odpady (w tym niebezpieczne) tak blisko chronionego terenu i osiedli stwarza zagrożenie dla środowiska i zdrowia – i ja się z tą oceną zgadzam. To, czy nazwiemy to sortowaniem czy utylizacją, nie zmienia przecież istoty problemu. Proszę więc następnym razem uważniej czytać dokumenty, zanim zacznie je Pan krytykować, i nie próbować podważać opinii uznanego eksperta tylko dlatego, że jest dla Pana niekorzystna. To naprawdę nie przystoi.

PUNKT 7
„nie jest prawdą, że moja działalność jest prowadzona kosztem zdrowia mieszkańców sąsiednich osiedli; sortowanie odpadów z budów i remontów na surowce wtórne, nie jest działalnością, która może zagrozić życiu czy zdrowiu mieszkańców, mówimy o odpadach z domów i mieszkań, w których mieszkamy i przebywamy na co dzień”

Ad. 7

Panie Jacku, w punkcie 7 pisze Pan, że działalność Pańskiej firmy nie zagraża życiu ani zdrowiu okolicznych mieszkańców, bo rzekomo polega jedynie na rozsortowywaniu odpadów poremontowych z domów, „w których wszyscy mieszkamy na co dzień”. Chciałbym, aby zrobił Pan rachunek sumienia i zastanowił się, czy rzeczywiście jest tak różowo, jak Pan to opisuje. Pozwoli Pan, że zadam kilka prostych pytań:
• Czy na pewno nie przyjmuje Pan innych odpadów niż zwykłe odpady z remontów? Przecież posiada Pan zezwolenia na zbieranie całej listy odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych (choćby azbestu i setek innych szkodliwych substancji). Sam fakt, że ma Pan pozwolenie na azbest, świadczy o tym, że na terenie zakładu mogą pojawiać się materiały ekstremalnie groźne dla zdrowia.
• Czy naprawdę uważa Pan, że nic z tego, co jest przeładowywane i składowane na Pańskim placu, nie pyli i nie unosi się w powietrzu, którym my oddychamy? Odpady poremontowe to nie sterylne zabawki – podczas ich przeładunku, kruszenia czy przerzucania tworzy się pył. A w tym pyle mogą być resztki farb, grzybni, tworzyw sztucznych, a nawet włókna azbestu. To, że materiały te pochodzą z domów, w których mieszkamy, wcale nie oznacza, że ich pył nam nie szkodzi. Wprost przeciwnie – azbest zamknięty gdzieś w ścianie może nie zagrażać, ale azbest łamany, cięty i rozsypywany w powietrzu jest śmiertelnie niebezpieczny. Proszę pomyśleć, co sąsiedzi Pańskiej instalacji wdychają i jaki to może mieć wpływ na ich zdrowie. Naprawdę uważa Pan, że to jest zupełnie nieszkodliwe?
Czy transport odpadów do Pańskiej firmy i praca maszyn na placu nie generują uciążliwego hałasu i ryzyka? Codziennie przez okolicę kursują ciężarówki z odpadami, co nie tylko hałasuje od rana do wieczora, ale też stwarza zagrożenie na lokalnych drogach. Ciężki sprzęt na placu również robi swoje. Ciągły ruch pojazdów ciężarowych tuż obok osiedla jest niebezpieczny – szczególnie martwimy się o nasze dzieci, które muszą w tym ruchu funkcjonować. Czy naprawdę uważa Pan, że te wszystkie aspekty nie wpływają negatywnie na komfort i bezpieczeństwo mieszkańców?
Nasza petycja nie wzięła się znikąd, Panie Jacku. Skoro wiele osób podpisało się pod protestem, to znaczy, że ludzie odczuwają problem na własnej skórze. My doskonale widzimy, co trafia na Pański plac i jak Pańska działalność wygląda na co dzień. Od lat obiecuje Pan, że wybuduje halę, która ograniczy emisję pyłów do środowiska. To miałoby faktycznie poprawić sytuację – tylko co z tych obietnic wynika? Gdzie jest ta obiecana hala do przetwarzania odpadów? Kiedy ta hala ma powstać i czy w ogóle powstanie? Proszę zauważyć: to rozwiązanie samo w sobie dowodzi, że obecnie emisje pyłów są problemem, skoro deklarował Pan potrzebę ich ograniczenia poprzez zabudowę sortowni. Jednak mijają kolejne lata, a hala pozostaje na papierze.

Mało tego – planuje Pan rozbudowę przedsiębiorstwa do przerobu 250 tysięcy ton odpadów rocznie. Czy zastanowił się Pan, jakie to będzie miało skutki dla okolicznych mieszkańców? Więcej odpadów to więcej ciężarówek, więcej hałasu, więcej pyłu i większe ryzyko wypadków. To, co już jest uciążliwe, stanie się jeszcze gorsze. Proszę się nie oszukiwać – nic się na lepsze nie zmieni, a prawdopodobnie będzie tylko gorzej. Dlaczego uparcie twierdzi Pan, że działalność firmy nie powoduje żadnych zagrożeń ani uciążliwości? Tego naprawdę nie sposób zrozumieć.

Podsumowując: nie widzę żadnego powodu, abym miał Pana za cokolwiek przepraszać. To Pan mija się z prawdą, twierdząc, że Pańska działalność jest całkowicie neutralna dla otoczenia. Proszę o odrobinę refleksji nad własnymi działaniami, zanim znów postanowi mnie Pan straszyć pozwami i rujnowaniem mnie finansowo. Zamiast grozić mi sumami, które wpędziłyby mnie w ubóstwo, niech Pan spróbuje dostrzec fakty i uczciwie odpowiedzieć na nasze zarzuty. My stoimy po stronie prawdy i dobra wspólnego – i to jest nasza siła.

PUNKT 8
„firma EKO-LOGIS od wielu lat, dokładnie od 2018 roku pozostaje w konflikcie z  (dane chronione RODO). Spółka ta planuje budowę osiedla mieszkaniowego na terenie, który zarówno w planie zagospodarowania, jak i w Studium jest terenem przemysłowym. Aby wybudować osiedle spółka zamierza skorzystać ze specustawy deweloperskiej, która pozwala ignorować zapisy miejscowych planów zagospodarowania. Spółka (dane chronione RODO) oraz podmioty przez nią kontrolowane od 2019 roku pomawia firmę EKO-LOGIS o działania niezgodne z prawem, nie robi tego w interesie „mieszkańców”, ale w swoim interesie ekonomicznym. Jeden z pracowników spółki został już nieprawomocnie skazany za pomówienia, gdzie sąd jasno wyraził się, że motywem był interes gospodarczy (dane chronione RODO). Zdjęcia które Państwo prezentują zostało wykonane z nieruchomości (dane chronione RODO), do której osoby postronne nie mają dostępu. Jednocześnie to samo zdjęcie występuje w materiałach (dane chronione RODO) kierowanych do różnych urzędów”.

Ad. 8

Panie Jacku, ja tu mówię o środowisku, zdrowiu i przyszłości naszych dzieci, a Pan mi odpowiada o swoich konfliktach z (dane chronione RODO) i innych sporach personalnych. Proszę wybaczyć, ale jakie to ma znaczenie dla sedna sprawy? Jeśli konfliktuje się Pan z różnymi podmiotami, to może warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. Może Pańskie działania faktycznie szkodzą nie tylko mieszkańcom, ale i innym podmiotom w okolicy? Nic nie dzieje się bez przyczyny – jeśli (dane chronione RODO), osiedlowi radni i mieszkańcy zgodnie twierdzą, że zakład w obecnej formie jest problemem, to zamiast machać ręką i zrzucać winę na rzekome spiski, powinien się Pan nad tym poważnie pochylić.
Mieszkańców nie interesują Pańskie osobiste waśnie z sąsiadami biznesowymi. To są Pana sprawy i proszę je załatwiać we własnym zakresie. Natomiast lokalną społeczność interesuje przede wszystkim zdrowie mieszkańców osiedli, ochrona środowiska i zrównoważony rozwój zachodniej części Wrocławia. Na tym się skupiam w swoich działaniach dla dobra wspólnego. Pańskie próby sprowadzenia naszego protestu do „interesu ekonomicznego (dane chronione RODO)” są po prostu nieuczciwe i nas obrażają. Nikt nami nie steruje – ani (dane chronione RODO), ani nikt inny. Protestujemy, bo sami na własne oczy i nosy widzimy uciążliwości Pańskiego zakładu i obawiamy się o swoje zdrowie. Proszę nam nie imputować ukrytych motywów. Żaden (dane chronione RODO) nie musi nas podjudzać, żebyśmy walczyli o czyste powietrze i spokój we własnym sąsiedztwie – robimy to z własnej woli i w interesie mieszkańców, nie dla czyjegoś zysku.
Ja nie zamierzam nikogo pomawiać ani koloryzować – przedstawiam prawdę i fakty, które potwierdzają sami mieszkańcy.
Odniosę się jeszcze do kwestii fotografii, o której Pan wspomina. Zdjęcie, które pokazałem (z górą odpadów na Pańskim placu), rzekomo zostało wykonane z terenu należącego do (dane chronione RODO) i było przez niego używane w pismach. A cóż to za argument? Czy to w jakikolwiek sposób zmienia rzeczywistość uchwyconą na fotografii? Stosy odpadów leżą u Pana na placu i widać je z daleka, niezależnie od tego, z czyjej posesji zrobić zdjęcie. Zamiast skupiać się na tym kto nacisnął spust migawki, proszę się lepiej zastanowić co na tym zdjęciu widać i dlaczego mieszkańcy są tym zaniepokojeni. Problemem są odpady i pył, a nie aparat fotograficzny (dane chronione RODO).

Na koniec tej części dodam, że nie jestem Pana wrogiem osobistym, a jedynie mieszkańcem, dziennikarzem-społecznikiem, dbającym o dobro wspólne. Pan jednak reaguje na uwagi agresją prawną – wynajmuje Pan kancelarie, by mnie straszyły pozwem. Za co mam Pana przepraszać? Za to, że walczę o czyste i bezpieczne otoczenie dla naszej społeczności? Naprawdę oczekuje Pan, że uderzę się w piersi i odwołam wszystko, podczas gdy racja jest po naszej stronie? Proszę się nad tym zastanowić. Zamiast szukać konfliktów wszędzie dookoła, niech Pan spojrzy w lustro i spróbuje odpowiedzieć sobie: czy na pewno robię wszystko, by moja działalność była nieszkodliwa dla otoczenia? Bo według nas – i nie tylko nas – tak nie jest.

PUNKT 9
„w mojej firmie nie zdarzyły się jakiekolwiek interwencje mieszkańców. Żaden z mieszkańców nie kontaktował się ze mną w ramach uwagi do mojej działalności, a Redakcja powinna sprawdzić czy rzekome petycje rzeczywiście są podpisywane przez prawdziwych mieszkańców; nie kontaktowała się też z nami żadna okoliczna Rada Osiedla, nie byliśmy adresatem żadnych uwag, wniosków, petycji”

Ad. 9

Szanowny Panie Jacku, wyraża Pan wątpliwość co do głosów zebranych pod naszą petycją, sugerując, że to mogą nie być „prawdziwi mieszkańcy”. Otóż zapewniam Pana, że każda osoba, która się podpisała, jest realnym mieszkańcem z krwi i kości, zaniepokojonym działalnością Pańskiej firmy. Podpisy zbierałem osobiście, chodząc od drzwi do drzwi. Mam listy podpisów, adresy, wszystko udokumentowane. Jeśli trzeba będzie, mogę to przedstawić choćby w sądzie – jestem gotów zeznać pod przysięgą, że żaden podpis nie jest fałszywy ani wymyślony. Pańskie insynuacje o „martwych duszach” są bezpodstawne i, szczerze mówiąc, obraźliwe wobec naszych mieszkańców.

Dalej twierdzi Pan, że nikt z mieszkańców nigdy się do Pana nie zwracał z uwagami ani skargami, ani też żadna Rada Osiedla. Cóż, czy naprawdę Pana to dziwi? Ludzie nie przychodzą do Pana, bo się boją – dokładnie tak, jak ja teraz doświadczam straszenia pozwem za otwarte wyrażanie swoich obaw. Wielu sąsiadów woli więc milczeć lub pisać anonimowe petycje, by nie narażać się na nieprzyjemności. To, że nikt Pana nie nachodzi, nie oznacza, że wszystko jest w porządku – oznacza tylko tyle, że wytworzył się klimat, w którym mieszkańcy obawiają się bezpośrednio z Panem konfrontować. Sam Pan swoim postępowaniem pokazuje, jak reaguje na krytykę: zamiast dialogu mamy groźby sądowe. Proszę się nie dziwić, że nikt nie puka do Pana drzwi z prośbą o rozmowę.

A co do Rad Osiedli – być może żadna formalnie nie przysłała do Pana pisma, ale ich przedstawiciele zabierają głos publicznie. Choćby przewodniczący Rady Osiedla Kuźniki, pan Piotr Hulewicz, jasno stwierdził: „Stanowczo postulujemy wprowadzenie zakazu uciążliwej gospodarki śmieciowej na terenach przylegających do osiedli mieszkaniowych lub cennych obszarów przyrodniczych. To wyraźny sygnał, że lokalna społeczność ma dość uciążliwości Pana zakładu i chce chronić zarówno osiedla, jak i pobliski cenny przyrodniczo Lasek Kuźnicki. Czy i ten głos mieszkańców będzie Pan ignorował, bo nie przyszedł do Pana osobiście? Rada Osiedla reprezentuje mieszkańców – jeśli jej przewodniczący zgłasza takie żądania, to znaczy, że problem jest realny.

Na zakończenie ponawiam apel: proszę naprawdę wczytać się ze zrozumieniem w to, co Panu przekazujemy i zastanowić raz jeszcze, za co konkretnie miałbym Pana przepraszać. Czy nazwałem Pana oszustem? Nie. Czy podałem jakieś nieprawdziwe informacje? Nie – wszystko, o czym mówię, to prawda albo uzasadniona opinia oparta na obserwacjach i ekspertyzach. W jaki sposób zatem rzekomo Pana pomówiłem lub obraziłem? Zamiast pozywać mnie za wyimaginowane zniesławienia, lepiej niech Pan rozważy, co mógłby Pan poprawić w swojej działalności, aby faktycznie stała się mniej uciążliwa. Naprawdę, nikt tu nie czyha na Pańską firmę, chcemy tylko normalnie żyć w czystym i bezpiecznym otoczeniu. Ja ze swojej strony nie boję się mówić głośno – bo wierzę, że prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw i zwycięży, a wtedy okaże się, iż to nie ja muszę przepraszać. Liczę po cichu, że opadną emocje i dotrze do Pana, co się tutaj naprawdę dzieje. Z tą nadzieją Pana zostawiam.

tom

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *